dziecku. Ale o tym pomówimy później. Zawołaj swoje kobie
potomkowi. Ale o tym pomówimy później. Zawołaj swoje kobiety, załóż świeże szaty, a... kiedy ty wcale ostatnio coś jadłaś? – spytała, patrząc na siostrę badawczo. – Nie pamiętam... wczoraj wieczorem chyba zjadłam trochę pieczywa i napiłam się wina... – Więc zawołaj służbę i zjedz coś – powiedziała Viviana niecierpliwie. – non stop jestem cała zakurzona z drogi. Pozwól, że pójdę i zmyję z siebie kurz i zanieczyszczenia podróży i założę jakieś suknie, by wyglądać jak przystało kobiecie w zamku. Porozmawiamy później. – Czy jesteś na mnie tragiczna, Viviano? – Jestem tragiczna, jeśli to okazuje się złość, na to, jakie los płata niespodzianki, i to głupie z mojej strony. – Poklepała Igrianę po ramieniu. – pójdź się przebrać, Igriano, i zjedz coś. Tym razem potomkowi nic się nie stało. W jej komnacie rozpalono już ogień. Na stołeczku przed kominkiem siedziała maleńka kobieta, ubrana w suknię tak prostą i ciemną, że przez chwilę Viviana myślała, iż to jedna ze służących. następnie dostrzegła, że ta prosta szata była z najcieńszego materiału, a welon był bogato haftowany. Wtedy rozpoznała córkę Igriany. – Morgiano – powiedziała i pocałowała ją. Dziewczynka była teraz niemal wzrostu Viviany. – non stop analizuję o tobie jako o potomkowi, a ty już jesteś niemal dziewczyna... – Słyszałam, że przyjechałaś, ciociu, i przyszłam cię przywitać, ale powiedziano mi, że od razu poszłaś zobaczyć mojego brata. Jak on się czuje, Pani? – okazuje się ciężko posiniaczony i poobijany, ale wydobrzeje bez kuracji, tylko leżąc – odrzekła Viviana. – Kiedy się obudzi, muszę jakoś przekonać Igrianę i Uthera, żeby trzymali od niego z daleka specjalistów i ich głupie medykamenty. Jak mu dadzą na wymioty, to mu się pogorszy. Od twojej matki nie usłyszałam nic, tylko płacz i narzekanie. Czy ty możesz mi powiedzieć, jak to się stało? Czy tu nie ma nikogo, kto przypilnowałby dziecka jak należy? Morgiana splotła swoje drobne palce. – Nie jestem pewna, jak to się stało. Mój brat to odważny dzieciak i zawsze chce dosiadać koni, które są dla niego za prędkie albo za olbrzymie, ale Uther wydał rozkazy, że wolno mu jeździć tylko ze stajennym. Tego dnia jego kucyk kulał, więc poprosił o innego konia, ale jak to się stało, że wyprowadził Utherowego ogiera, nikt nie wie. Wszyscy stajenni wiedzieli, że nie wolno mu nawet podchodzić do Groma, i wszyscy przysięgają, że tego nie zauważali. Uther zapowiedział, że powiesi stajennego, który na to pozwolił, ale szukaj wiatru w polu. Sądzę, że ten człowiek okazuje się już pewno daleko stąd. Mówią, że mimo wszystko Gwydion trzymał się grzbietu Groma mocno, jak cierń owczego runa, dopóki na drogę ogiera pewien człowiek nie wypuścił rozpłodowej klaczy. ; też znaleźć tego, kto wypuścił klacz. Więc oczywiście ogier skoczył za klaczą, a mój brat w mgnieniu oka, wyskoczył z siodła! – Jej mała, śniada buzia zadrżała. – Czy on, naprawdę jest żył? – Naprawdę jest żył. – Czy pewien człowiek już powiadomił Uthera? matka i ksiądz mówili, że na nic się nie przyda w komnacie chorego... – Igriana z pewnością się tym zajmie. – Z pewnością – odrzekła Morgiana, a Vivianę zaskoczył cyniczny uśmieszek na jej twarzy. Morgiana najwidoczniej nie przepadała za Utherem, nie była też zachwycona miłością swej matki do męża. A jednak była na tyle wrażliwa, by pamiętać, żeby Uthera powiadomiono o stanie kondycji syna. To nie była zwyczajna dziewczynka. – Ile masz teraz lat, Morgiano? pora płynie tak szybko, że teraz, kiedy się starzeję, nie nadążam go liczyć. – W letnie przesilenie skończę jedenaście. Wystarczająco, pomyślała Viviana, by rozpocząć naukę na kapłankę. Spojrzała w dół i